sobota, 8 lutego 2014

Piernik w muzeum - czyli jak smakowicie spędzić wolny czas ;)


Sesja w pełni, ale nawet wtedy - a może WŁAŚNIE wtedy - należy znaleźć czas na wyluzowanie i reset szarych komórek. Jeśli tak jak ja macie kilka dni oddechu pomiędzy zaliczeniami, albo dysponujecie większą ilością wolnego czasu i nie wiecie, jak ciekawie ją spożytkować - zapraszam do odwiedzenia muzeum! :)



Już słyszę te jęki: jak to, muzeum? Przecież to taka nuda, jak można tam spędzić więcej niż 5 minut?! Moim zdaniem nuda to ostatnia rzecz, jaką można zarzucić wystawie "Świat Toruńskiego Piernika"! Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o historii słynnego rarytasu toruńskiego, poznać średniowieczną recepturę oraz własnoręcznie (!) wykonać piernik dekoracyjny, który potem zabierzecie ze sobą - koniecznie wpadnijcie do Domu Mikołaja Kopernika na ul. Kopernika 15/17! :)








Do Świata Toruńskiego Piernika schodzimy stromymi schodami w dół - do piwnic kamienicy Domu Kopernika. Bez obaw - nie jest tam wcale zimno! Ogrzewa nas ciepło bijące od pieców, znajdujących się w dalszych, ukrytych pomieszczeniach. A tymczasem zasiadamy przy drewnianym stole i... zabieramy się do pracy!





Przed nami trudne zadanie: rozgniatanie twardego jak kamień ciasta w dłoniach do chwili, gdy stanie się ciepłe i zacznie się kleić. Trwa to dobrych kilka minut, ale czego się nie zrobi dla pięknego piernika! No i już po chwili możemy napawać się zapachem przypraw korzennych...




Następny krok, to rozwałkowanie ciasta w taki sposób, by pasowało do konkretnej formy. Do wyboru mamy kilka różnych form - między innymi popularną Katarzynkę. Ja zdecydowałam się na przepiękną karetę - jak na księżniczkę przystało! :D




A tak wyglądał mój piernik po odciśnięciu w formie. :) Wszystkie je pozbierano i zaniesiono do wypieku. Poniżej możecie zobaczyć stół, przy którym pracowaliśmy - w kubkach z pędzlami znajdował się olej rzepakowy, którym smarowaliśmy formy przed wyłożeniem na nie ciasta. 




Podczas gdy nasze pierniki siedziały w piecu, my zwiedzaliśmy pozostałe pomieszczenia piwnicy. W trakcie tego spaceru poznaliśmy oryginalną średniowieczną recepturę, dowiedzieliśmy się więcej o przyprawach dodawanych do piernika (mieliśmy okazję je również zobaczyć, dotknąć i poczuć - wszystkie pachniały obłędnie!), a także odkryliśmy pochodzenie słowa "piernik". Czy wiecie, że nasze pierniki znacznie różnią się od pierników angielskich? ;) Różnica zapisana jest już w samej nazwie, gdyż polski "piernik" pochodzi od "pieprzu" na oznaczenie charakterystycznego, ostrego (pieprznego) smaku, natomiast angielski (ginger bread) nosi w nazwie imbir jako główną przyprawę tych smakołyków.


W kolejnych salach czekają na Was różne ciekawostki i niespodzianki, m.in. degustacja toruńskich pierników. W piwnicach zgromadzono także dawne formy piernikowe, przedstawiające polskie godło, jak i figury władców. Przy okazji dowiedzieliśmy się, jak dawniej dekorowano pierniki (te przeznaczone dla ważnych person w inny sposób, niż dla zwykłych obywateli). Pośród ważnych pamiątek i zbiorów znajduje się również szczególna - forma, z której wyszedł piernik wysłany Papieżowi Janowi Pawłowi II. 


Na pożegnanie ze Światem Toruńskiego Piernika dostaliśmy swoje wypieki - jeszcze gorące i przepyyyyysznie pachnące! Szkoda tylko, że nie można ich było zjeść, ale cóż - te dekoracyjne są znacznie bardziej twarde i mniej słodkie od normalnych. Odbierając swoją karetę dowiedziałam się, że były one robione na podarunek młodej parze, aby przynosiły szczęście. Kto wie, może i mnie przyniesie szczęście ta moja? ;)


A tak wyglądają nasze pierniki po wypieczeniu! Wciąż cudownie pachną przyprawą korzenną... <3



A czy Wy lubicie muzea? A może odwiedziliście ostatnio muzeum, które Was pozytywnie zaskoczyło? :)