wtorek, 28 października 2014

Podróż w nieznane z Beatą Pawlikowską


Czy starczyłoby Ci odwagi, aby wybrać się w samotną podróż do Indonezji? Ale nie taką z hotelem pięciogwiazdkowym, basenem, przewodnikiem i uśmiechniętą obsługą gotową na każde Twoje skinienie za kilka tysięcy, tylko prawdziwą szkołę przetrwania, z plecakiem i bez wcześniejszego planowania, tułając się od jednego przygodnie napotkanego hotelu, do drugiego? Bez względu na to, czy jesteś globetrotterem, czy tak jak ja wolisz te najbardziej ekstremalne podróże oglądać na Explorerze i Animal Planet, musisz przeczytać tę książkę!



Źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/154400/podrozuj-modl-sie-i-kochaj


Kiedy przychodzi czas wakacji na mojej liście książek do przeczytania (oprócz tych do nadrobienia) pojawia się zawsze jakiś tytuł z podróżą w tle. Niekoniecznie musi to być coś stricte podróżniczego, ale zdarza się - i tym razem padło na książkę Beaty Pawlikowskiej, znanej podróżniczki. Jej książki są tak popularne, że po prostu wstyd nie przeczytać choćby jednej, a ta jest moją pierwszą. Dostała mi się przypadkiem, wraz z wakacyjnym numerem Glamour. Pozytywnie zaskoczył mnie lekki język i lekkie podejście autorki do przeciwności, jakie napotykała na swojej drodze - dzięki temu i tak dość niewielką książeczkę czyta się z wielką przyjemnością w galopującym tempie. To wymarzona pozycja na szare jesienne dni!


"Podróżowanie to zanurzenie się w codzienności nowego, nieznanego świata."

Bali kojarzy się większości osób z ciepłem, pięknymi widokami i błogim lenistwem, a przy tym brzmi tak egzotycznie! Tak jak wszędzie jednak - codzienność tego miejsca okazuje się prostsza, niż myślimy. Beata Pawlikowska zamiast walczyć z wiatrakami decyduje się poddać otaczającej ją rzeczywistości i zwyczajom miejscowych, nawet jeśli oznacza to dwadzieścia dolarów za kurs do hotelu zaledwie kilka uliczek od lotniska. W chwili, kiedy zgadzasz się na to, co będzie, świat zaczyna się tobą opiekować - pisze podróżniczka, zresztą w duchu filmu "Jedz, módl się i kochaj", który stał się nie tylko inspiracją tytułu książki. Można powiedzieć, że Pawlikowska odbywa podobną wyprawę, jak grana przez Julię Roberts bohaterka obrazu filmowego. Jeżeli zastanawialiście się kiedyś, czy szaman Ketut naprawdę istnieje i jak faktycznie funkcjonuje jego "sanktuarium", to dzięki książce Pawlikowskiej macie szansę spojrzeć na to miejsce w mniej filmowy, a bardziej realistyczny sposób - z całą jego wyjątkowością i hipokryzją. Podróżniczka, podobnie jak bohaterka filmu, wyciąga wiele interesujących wniosków, którymi się z nami dzieli, a żebyśmy posmakowali jej punktu widzenia, w formie komentarza dodaje kolorowe zdjęcia.


"Chodzi przecież o to, żeby znaleźć sens i cel w miejscu, w którym człowiek akurat się znajduje, a nie oddalanie od siebie prawdy za pomocą wyruszania na koniec świata."


"Podróżuj, módl się i kochaj" to przede wszystkim wciągająca narracja, dzięki której mamy wrażenie, jakbyśmy czytali dobrą książkę przygodową, a czasami czujemy się, jakbyśmy odbywali tę podróż razem z Beatą Pawlikowską. Ale wtedy nagle mówimy: "chwileczkę, ale to się DZIAŁO NAPRAWDĘ!". Jeżeli poddamy się tej magii, wtedy z pewnością odnajdziemy w niej prawdy i wartości dla siebie, tak nam potrzebne na co dzień. Książka Beaty Pawlikowskiej to zwyczajna opowieść o  niezwyczajnej wyprawie, dzięki której podróżniczka na nowo uświadomiła sobie sens bycia tu i teraz, bez zbędnych oczekiwań i pytań o przyszłość. Dzięki niej my również mamy szansę to odkryć i śmielej czerpać z życia radość. A czy nie tego właśnie potrzebujemy tej i każdej innej jesieni? :)

5 komentarzy:

  1. Tytuł książki od razu nasunął mi na myśl ten film z Julią Roberts (do którego zresztą nawiązałaś).
    Napisałaś też, że dostałaś książkę przypadkiem - przy kupnie magazynu. To mi od razu przypomina jak była promocja w hipermarkecie i do dużej paczki papieru toaletowego była dołączona płyta z muzyką Mozarta. To jest dopiero tragedia i problem XXI.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty to zawsze potrafisz nawiązać w komentarzu do czegoś niezwykle ciekawego. ;) Tak, to smutne, że promocja kultury odbywa się teraz tą drogą... Z drugiej strony, może lepiej tak, niż gdyby nikt nie wiedział kim jest Mozart?

      Usuń
  2. Inną książkę Beaty Pawlikowskiej można nabyć w elektronicznym formacie za jeden kod z czekolady http://www.wedelpromocja.pl/
    Na czekoladę na pewno skuszę się ;) ale książki wole w tradycyjnym formacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam i już ją mam! ;)
      Cóż mogę powiedzieć jako fanka wąchania papieru (:D)... Z pewnością papierowe książki mają dużo więcej uroku, ale te elektroniczne sprzyjają promocjom i darmowemu czytelnictwu. ;)

      Usuń
  3. A Ty, odważysz się wybrać w taką podróż?:P Może kiedyś przeczytam tę książkę, ale i tak dla mnie numerem jeden zawsze pozostanie Kapuściński. :)

    OdpowiedzUsuń