Sesja w pełni, ale nawet wtedy - a może WŁAŚNIE wtedy - należy znaleźć czas na wyluzowanie i reset szarych komórek. Jeśli tak jak ja macie kilka dni oddechu pomiędzy zaliczeniami, albo dysponujecie większą ilością wolnego czasu i nie wiecie, jak ciekawie ją spożytkować - zapraszam do odwiedzenia muzeum! :)
Już słyszę te jęki: jak to, muzeum? Przecież to taka nuda, jak można tam spędzić więcej niż 5 minut?! Moim zdaniem nuda to ostatnia rzecz, jaką można zarzucić wystawie "Świat Toruńskiego Piernika"! Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o historii słynnego rarytasu toruńskiego, poznać średniowieczną recepturę oraz własnoręcznie (!) wykonać piernik dekoracyjny, który potem zabierzecie ze sobą - koniecznie wpadnijcie do Domu Mikołaja Kopernika na ul. Kopernika 15/17! :)
Do Świata Toruńskiego Piernika schodzimy stromymi schodami w dół - do piwnic kamienicy Domu Kopernika. Bez obaw - nie jest tam wcale zimno! Ogrzewa nas ciepło bijące od pieców, znajdujących się w dalszych, ukrytych pomieszczeniach. A tymczasem zasiadamy przy drewnianym stole i... zabieramy się do pracy!
Przed nami trudne zadanie: rozgniatanie twardego jak kamień ciasta w dłoniach do chwili, gdy stanie się ciepłe i zacznie się kleić. Trwa to dobrych kilka minut, ale czego się nie zrobi dla pięknego piernika! No i już po chwili możemy napawać się zapachem przypraw korzennych...
Następny krok, to rozwałkowanie ciasta w taki sposób, by pasowało do konkretnej formy. Do wyboru mamy kilka różnych form - między innymi popularną Katarzynkę. Ja zdecydowałam się na przepiękną karetę - jak na księżniczkę przystało! :D
A tak wyglądał mój piernik po odciśnięciu w formie. :) Wszystkie je pozbierano i zaniesiono do wypieku. Poniżej możecie zobaczyć stół, przy którym pracowaliśmy - w kubkach z pędzlami znajdował się olej rzepakowy, którym smarowaliśmy formy przed wyłożeniem na nie ciasta.
Podczas gdy nasze pierniki siedziały w piecu, my zwiedzaliśmy pozostałe pomieszczenia piwnicy. W trakcie tego spaceru poznaliśmy oryginalną średniowieczną recepturę, dowiedzieliśmy się więcej o przyprawach dodawanych do piernika (mieliśmy okazję je również zobaczyć, dotknąć i poczuć - wszystkie pachniały obłędnie!), a także odkryliśmy pochodzenie słowa "piernik". Czy wiecie, że nasze pierniki znacznie różnią się od pierników angielskich? ;) Różnica zapisana jest już w samej nazwie, gdyż polski "piernik" pochodzi od "pieprzu" na oznaczenie charakterystycznego, ostrego (pieprznego) smaku, natomiast angielski (ginger bread) nosi w nazwie imbir jako główną przyprawę tych smakołyków.
W kolejnych salach czekają na Was różne ciekawostki i niespodzianki, m.in. degustacja toruńskich pierników. W piwnicach zgromadzono także dawne formy piernikowe, przedstawiające polskie godło, jak i figury władców. Przy okazji dowiedzieliśmy się, jak dawniej dekorowano pierniki (te przeznaczone dla ważnych person w inny sposób, niż dla zwykłych obywateli). Pośród ważnych pamiątek i zbiorów znajduje się również szczególna - forma, z której wyszedł piernik wysłany Papieżowi Janowi Pawłowi II.
Na pożegnanie ze Światem Toruńskiego Piernika dostaliśmy swoje wypieki - jeszcze gorące i przepyyyyysznie pachnące! Szkoda tylko, że nie można ich było zjeść, ale cóż - te dekoracyjne są znacznie bardziej twarde i mniej słodkie od normalnych. Odbierając swoją karetę dowiedziałam się, że były one robione na podarunek młodej parze, aby przynosiły szczęście. Kto wie, może i mnie przyniesie szczęście ta moja? ;)
A tak wyglądają nasze pierniki po wypieczeniu! Wciąż cudownie pachną przyprawą korzenną... <3 |
A czy Wy lubicie muzea? A może odwiedziliście ostatnio muzeum, które Was pozytywnie zaskoczyło? :)
Ech, tesknie za klimatem Torunia, mimo ze bylam tam krociutko...
OdpowiedzUsuńOstatnio dowiedzialam sie, ze w jednej z bardziej oddalonych od centrum dzielnic Katowic znajduje sie muzeum, a wlasciwie wystawa najmniejszych ksiazek swiata. Poczytaj o tym w necie, ponoc najmniejsze z tych ksiazeczek maja milimetrowe wymiary i wygladaja jak male arcydziela! Marze o wycieczce tam, ale nie mam z kim... i nie wiem, czy nie trzeba zebrac calej grupy zwiedzajacych :)
Coś pięknego! :) Myślałam, że chodzi o XVIII-wieczne wydania kieszonkowe (też były malutkie), ale to jest naprawdę mini-mini, a do tego całkiem świeże, skoro XX wiek. ;) Koniecznie musimy to razem zobaczyć!
UsuńTo już wiem, gdzie się między innymi wybierzemy, gdy mnie odwiedzisz w tym roku :))
UsuńLubie muzeum! Jednak w takim, związanym z jedzeniem to jeszcze nie byłam...chyba...
OdpowiedzUsuńW Toruniu, też niestety nie byłam, ale wszystko jest do nadrobienia :)
Zapraszam do siebie, na nowy post :)
DoXxil - serdecznie zapraszam do Torunia, to po prostu trzeba zobaczyć (i poczuć)! ;)
UsuńDroga Olu, po przeczytaniu tekstu aż chciałoby się zjeść ten pyszny piernik :) !!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za smakowity komentarz! ;))
UsuńOczywiście po zwiedzaniu muzeum była wizyta w sklepie - przywiozłam do domu całą torbę pierników, więc mogę Ci kiedyś podrzucić paczkę katarzynek. :D
Lubię odwiedzać muzea. W tym toruńskim nie byłam, więc będę musiała to koniecznie nadrobić. Kilka lat temu byłam w pracowni wyrobu szkła w Wenecji i pan pokazywał jak zrobić szklanego konika. Świetne doświadczenie, zwłaszcza że taki "przedmiot" miał bardzo wysoką temperaturę. Spytał z zawadiackim uśmiechem czy ktoś chce takiego konia, oczywiście mnóstwo osób się zgłosiło. A następnie przyłożył kartkę papieru do konika i się spaliła :D Wytłumaczył, że ileśtam godzin trzeba go będzie wypiekać, żeby można było doprowadzić figurkę do stanu użytku ;P
OdpowiedzUsuńPoza tym na własnej skórze mogliśmy się przekonać jak gorąco jest w takiej pracowni. Świetne doświadczenie!
Ojejku, od dawna przymierzam się do podróży na wyspy Murano i Burano! :) Strasznie Ci zazdroszczę tej wyprawy i muszę przyznać, że tym razem to Ty zachęciłaś mnie. ;)
UsuńSmakowita notka i piękne zdjęcia:) Zachęciłaś, ale strome schody brrr
OdpowiedzUsuńPS. Schodzi się tylko w dół, bo nie można schodzić do góry:P
Nie taki diabeł straszny... ;) Była też starsza pani z dzieciakami, więc Ty tym bardziej dałabyś radę. ;)
UsuńJa no niesamowite miejsce. Aż mam ochotę na takiego pierniczka ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
KAMIL
:)
OdpowiedzUsuńHej, hej, gdzie ten rozwój, o którym opowiadałaś na zajęciach z copywritingu? Czekam już prawie miesiąc na nowy post! ;)
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że trzy kierunki to jednak trochę zbyt wiele. ;) Ale dziękuję za doping, w najbliższym czasie się poprawię. :)
Usuń