Musical powinien być jak dobre wino – dawać rozkosz, rozpalać wyobraźnię,
wzbudzać namiętność, pobudzać najgłębsze pragnienia. Stosując te kryteria, „Notre
Dame de Paris” można nazwać królem musicali.
Ten najpiękniejszy
musical wszech czasów wyszedł spod piór takich znakomitości jak Gilles Amado, Luc Plamondon czy Richard Cocciante. To
istny pokarm bogów, ambrozja dla udręczonych dusz współczesnych romantyków.
Najpierw napawa ciepłem, lecz potem powoduje rozpad, jeśli skosztuje jej zwykły
śmiertelnik. Bo tylko niezwykły heros może nie uronić łzy i nie zagubić serca
nad śpiewającym końcową pieśń Quasimodo, najnieszczęśliwszym
kochankiem końca XV wieku. Ale od początku…
Głęboki głos księcia poetów wprowadza nas w Paryż końca Średniowiecza piękną pieśnią „Czas Katedr”. Postać Gringoire’a zachwyciła mnie już tym wstępem, a później zachwyt ten towarzyszył mi całe przedstawienie. ”Już nadszedł czas podniebnych katedr, ale nim skończy się wiek, człowiek znów nie sięgnie gwiazd, opisze tylko swą historię w chwale” - czy którykolwiek mistrz kucharski wymyślił piękniejszy czy smaczniejszy aperitif? Moim zdaniem nie.
Następnie grupa Cyganów
wbiega na scenę i zaczyna dobijać się do murów Notre Dame, błagając o azyl. W
grupie wyraźnie króluje Clopin, ale wzrok widza
przykuwa ubrana inaczej niż wszyscy drobna istota z burzą ciemnych loków, z
wdziękiem kręcąca się pomiędzy bezimiennymi tancerzami. To nasza główna
bohaterka, Esmeralda - piękna Hélène Ségara,
która moim zdaniem nie wykorzystała do końca potencjału tej roli. Główna
bohaterka paradoksalnie stała się postacią poboczną, przez doskonałe kreacje Quasimoda,
Gringoire’a
i Frolla.
Chwilę później pojawia się kapłan Frollo i
każde kapitanowi straży, Phoebus’owi przegnać grupę
włóczęgów. Kapitan zauważa piękną Esmeraldę i zaczyna za nią gonić, od
pierwszego wejrzenia urzeczony jej pięknem. I tak zaczyna się pierwsza historia
miłosna w tym musicalu…
Nie będę zdradzać
dalszych losów bohaterów, dalszych perypetii i dalszych uczuć. W końcu celem
tej recenzji jest zachęcenie Was, drodzy czytelnicy, do skosztowania tej
wspaniałej uczty, a nie karmienie Was marnym odpowiednikiem.
Chciałam wspomnieć jednak o jeszcze jednym, zachwycającym smaku - pięknej piosence „Belle” wykonywanej przez Quasimoda, Frolla i Phoebusa, niewątpliwie jednym z najbardziej znanych utworów z tego spektaklu. Drodzy Panowie, jeśli chcecie uwieść swoją damę, nic nie podziała na nią lepiej, niż zadedykowana jej właśnie ta piosenka. Drogie Panie, jeśli chcecie poznać smak różnych miłości, to piosenka właśnie dla Was. Ten utwór, muzyczne „Narodziny Wenus” pokazuje miłość czystą, pełną zachwytu, żeby za chwilę przejść na tą, która jest jak opętanie, narkotyk tłoczący się powoli w żyły, a potem, gdy już poczujemy pewnie jej smak, staje się pełnym namiętności, żądzy uczuciem, tak gorącym, że aż można w nim spłonąć…
Tymi słowami zapraszam Was na ucztę, pełną słodyczy i goryczy - smaków, które powinny wzajemnie się wykluczać, a w „Notre Dame de Paris” przechodzą przez siebie i pozwalają jeszcze pełniej poznać smak ambrozji…
Chciałam wspomnieć jednak o jeszcze jednym, zachwycającym smaku - pięknej piosence „Belle” wykonywanej przez Quasimoda, Frolla i Phoebusa, niewątpliwie jednym z najbardziej znanych utworów z tego spektaklu. Drodzy Panowie, jeśli chcecie uwieść swoją damę, nic nie podziała na nią lepiej, niż zadedykowana jej właśnie ta piosenka. Drogie Panie, jeśli chcecie poznać smak różnych miłości, to piosenka właśnie dla Was. Ten utwór, muzyczne „Narodziny Wenus” pokazuje miłość czystą, pełną zachwytu, żeby za chwilę przejść na tą, która jest jak opętanie, narkotyk tłoczący się powoli w żyły, a potem, gdy już poczujemy pewnie jej smak, staje się pełnym namiętności, żądzy uczuciem, tak gorącym, że aż można w nim spłonąć…
Tymi słowami zapraszam Was na ucztę, pełną słodyczy i goryczy - smaków, które powinny wzajemnie się wykluczać, a w „Notre Dame de Paris” przechodzą przez siebie i pozwalają jeszcze pełniej poznać smak ambrozji…
_______________________________________________
W Nowym Roku witamy się z Wami wpisem z kolejnej dla naszego bloga dziedziny kultury – teatru. :) WitaMY, ponieważ od dnia dzisiejszego blog jest współtworzony przez dwie autorki – Alexandrę i Kalianę. Dla Waszej wygody i łatwiejszego wyszukiwania, każdy post zostanie oznaczony tagiem autorskim.
Życzymy Wam, aby 2014 rok był pełen ekscytujących spotkań z kulturą, które będą otwierały Was na świat i sprawiały, że życie będzie przyjemniejsze i piękniejsze! :)
W Nowym Roku witamy się z Wami wpisem z kolejnej dla naszego bloga dziedziny kultury – teatru. :) WitaMY, ponieważ od dnia dzisiejszego blog jest współtworzony przez dwie autorki – Alexandrę i Kalianę. Dla Waszej wygody i łatwiejszego wyszukiwania, każdy post zostanie oznaczony tagiem autorskim.
Życzymy Wam, aby 2014 rok był pełen ekscytujących spotkań z kulturą, które będą otwierały Was na świat i sprawiały, że życie będzie przyjemniejsze i piękniejsze! :)
Alexandra&Kaliana
Gdzieś już o nim słyszałam, plakat też gdzieś widziałam. Jednak nie miałam jeszcze okazji go zobaczyć. Może kiedyś?
OdpowiedzUsuń(http://zapach-stron.blogspot.com/)
Ja nie słyszałam o nim, ale może kiedyś obejrzę, kto wie ;) Muszę Ci powiedzieć, że pięknie napisałaś ten ostatni akapit i to właśnie nim narobiłaś mi chęci tę sztukę ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie w wolnej chwili ;)
(http://wszystkie-ksiazki-mojego-zycia.blogspot.com/)
Wielkie dzięki za komentarze. Wasze pozytywne opinie są dla mnie zachętą do dalszego doskonalenia warsztatu ;). Mam nadzieję, że już wkrótce będę miała okazję do zrecenzowania czegoś równie poruszającego.
OdpowiedzUsuńGdy obejrzycie musical, koniecznie opiszcie mi swoje wrażenia. Jestem ich szalenie ciekawa :)
Pozdrawiam :*
Ja oglądałam jakieś 6 lat temu :) i nie będę obiektywna, bo uwielbiam wszystko co francuskie :)
UsuńW takim razie w następnym poście także powinnaś znaleźć coś dla siebie. ;)
Usuń